Drodzy, każdy z nas doświadcza różnych sytuacji w życiu.
Jeśli jest dobrze – to cudownie. Pozostaje wtedy cieszyć się, że nie dzieje się nic złego.
Jednak często zdarza się tak, że czas i nieprzewidziane okoliczności przynoszą nam różne zdarzenia.
Niektórzy z Was pytają mnie:
„Jak poradzić sobie z notorycznym smutkiem?”
Na temat smutku pisałam w moich wcześniejszych materiałach – jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to zapraszam serdecznie.
Materiał znajdziesz w kategorii:
„Jak pokonać trudności”
Drodzy, życie to czasami pewna niewiadoma…
Ludzie potrafią planować przyszłość – i bardzo dobrze, że planują, bo przecież jest to całkiem naturalna czynność.
Jednak czas i nieprzewidziane zdarzenia weryfikują nasze plany.
Zdarza się nie raz tak, że nieprzewidziane okoliczności potrafią zmienić wszystko, co człowiek wcześniej zaplanował.
W jednej chwili uśmiech, który towarzyszy na twarzy, może przerodzić się w łzy rozpaczy i smutku.
Dlatego ja osobiście podchodzę do życia bardzo ostrożnie!
Każdy nowy dzień witam z wdzięcznością i dziękuję mocy energii Wszechświata za możliwość istnienia.
Wszechświat to moc niewyobrażalna i nigdy nie wiadomo, co przyniesie czas oraz życie.
Już wiele razy doświadczyłam sytuacji, których nigdy bym się nie spodziewała.
Sprawy, które dla ziemskiego człowieka nie byłyby możliwe do rozwiązania, jednak zaistniały z pomocą niewyobrażalnej siły – energii – i okazały się naprawdę możliwe.
Niewątpliwie bez wsparcia potężnej energii Wszechświata pewne sytuacje być może nigdy nie byłyby możliwe — to energia, która zawsze, w moim odczuciu, będzie z człowiekiem aż do końca jego życia.
Energia ta, poprzez przeogromną siłę i moc – oddziałuje.
Jakkolwiek człowiek ją postrzega, istnieje
i ma przeogromną moc!
Wszechświat to zasoby energii, których człowiek prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie zmierzyć.
Dla przykładu, drodzy, w celu lepszego zrozumienia posłużę się opisem na temat wodoru.
Cytat:
„Wodór jest najlżejszym i najprostszym pierwiastkiem.
Spośród dziewięćdziesięciu czterech pierwiastków występujących w naturze to on stanowi więcej niż dwie trzecie atomów ludzkiego ciała i ponad 90% wszystkich atomów w kosmosie – we wszelkich skalach wielkości, od Układu Słonecznego począwszy.
Codziennie, w każdej sekundzie, cztery i pół miliarda ton szybko poruszających się jąder wodoru zamienia się w energię w wyniku zderzeń, produkując hel w rozgrzanym do piętnastu milionów stopni jądrze słonecznym.”
Autor: Neil deGrasse Tyson
Książka napisana przez znanego amerykańskiego astrofizyka i bestsellerowego autora poruszyła mnie bardzo – zwłaszcza tematy, które autor porusza w swojej książce, takie jak:
– Jaka jest natura przestrzeni i czasu?
– Jakie jest nasze miejsce we Wszechświecie?
– Jak Wszechświat przenika nas samych?
Kiedy bardzo mocno pragniemy pewnych zmian i rozwiązań, a niektóre sprawy wykraczają poza ludzkie możliwości realizacji – właśnie wtedy ta przeogromna moc energii może okazać się ogromnym wsparciem, a nawet pewnym kierownictwem.
Takim, które pozwala człowiekowi zrozumieć, że we Wszechświecie nie jest „sam”.
Ziemski człowiek niestety bywa słaby.
To naturalne, że czasami można poczuć smutek, udrękę, czy nawet niemoc, ponieważ nie jest łatwo być silnym i odważnym człowiekiem.
Walka o to, co pozytywne zwłaszcza w zakresie emocji — to właściwie nieustanny proces przekształcania umysłu na pozytywne tory myślenia, tak aby pozytywna energia Wszechświata zdominowała ciało i zmobilizowała do działań, które przyniosą radość oraz satysfakcję.
Należy zawsze kierować się własnym sumieniem i być bardzo ostrożnym wobec wszelkich form manipulacji.
Człowiek nie raz pragnie poznać kolejne wydarzenia oraz wszystko w pełni zrozumieć, ale niestety nie jest to możliwe.
To właśnie ludzka ciekawość sprawia, że człowiek poszukuje różnych form rozwiązań, które mogą przynieść choćby cień ukojenia.
Zdarza się, że ludzie czując się samotnie lub bezbronnie — dołączają do różnych wyznań religijnych, wierząc, że to właśnie tam otrzymają ukojenie.
Słaby człowiek, a niestety takich ludzi nie brakuje, może bardzo łatwo zostać zmanipulowany lub omamiony…
Przez pewne jednostki, które w bardzo umiejętny sposób przekazują tzw. „słowa prawdy”.
Oczywiście, jeśli ktoś czuje się spełniony
i dana religia dostarcza mu tego, czego potrzebuje – to bardzo się z tego cieszę.
Miło jest usłyszeć, że ktoś doświadcza dobra, wyznając jakąś religię.
Każdy ma swoje powody i nigdy nie oceniałabym nikogo, bez względu na jego wyznanie.
Zresztą na swojej drodze spotkałam różnych ludzi, o różnym sposobie postrzegania świata oraz różnych poglądach dotyczących wyznawanej religii.
W pewnym sensie temat nie jest mi obcy, ponieważ znam wiele aspektów stosowania ostracyzmu.
Mam nadzieję, że kiedyś napiszę o tym więcej jako przestrogę przed niebezpiecznym postępowaniem, które wiąże się z manipulacją.
Manipulacją tak odrażającą, że aż mnie osobiście przeraża.
Dla mnie najważniejsze jest to:
Jakim ktoś jest człowiekiem.
I nie chodzi tutaj o piękne, wyuczone słowa, ponieważ nie sztuką jest pięknie głosić swoje przekonania, ani przekonywać innych do własnych poglądów.
Zbyt często afiszuje się rzekomą dobroć, wyrozumiałość lub współczucie, a w rzeczywistości uczynki temu zaprzeczają.
Wiara to nie tylko słowa — to działanie w zgodzie z wyznawanymi wartościami.
Wiara jest wewnątrz serca ludzkiego, wewnątrz umysłu, który pobudzany miłością Bożą będzie przejawiał wszystkie pozytywne elementy człowieczeństwa wobec drugiego człowieka.
Zrozumiałam, że można wierzyć w Boga i niekoniecznie przynależeć do jakiejś organizacji religijnej.
Kiedy dokładnie zbadałam i przeanalizowałam tę kwestię, a wielu z Was, drodzy, napisało do mnie o swoich udrękach z powodu religii, do której kiedyś należeli, pragnę serdecznie współczuć wszystkim tym, którzy kiedykolwiek doświadczyli w życiu ostracyzmu.
W aspektach religijnych, drodzy, należy być bardzo — ale to bardzo — ostrożnym, zwłaszcza w zamkniętych organizacjach, gdzie ktoś „z góry” zarządza, ustala np. „hierarchię wartości” czy wydaje polecenia, a ostatecznie działa niczym sędzia lub zarządca.
Niczym pan bycia lub niebycia danej jednostki w określonej grupie społecznej.
Z drugiej strony zastanawia mnie fakt, jak można — pod przykrywką „miłości Bożej” — tak drastycznie wywoływać podziały, np. wśród członków rodziny lub przyjaciół.
Aby lepiej zrozumieć, czym jest ostracyzm, sięgnęłam do historii. Sprawdziłam, gdzie w czasach starożytnych stosowano ten mechanizm.
Okazuje się, że najlepiej funkcjonował w Atenach, choć poza nimi był znany również w Megarze, Argos, Efezie, Milecie i Syrakuzach, gdzie nazywano go petalizmem. Tam przetrwał tylko przez krótki czas.
Czym zatem jest ostracyzm?
Według definicji Wikipedii:
Ostracyzm (od gr. ὄστρακον ostrakon – skorupa) – praktyka polityczna w starożytnej Grecji, rodzaj tajnego głosowania.
Wolni obywatele podczas głosowania typowali osoby podejrzane o dążenie do tyranii. Następnie osoby te były skazywane przez społeczność na wygnanie z miasta — nawet na 10 lat. Wygnana osoba nie traciła praw obywatelskich ani posiadanego majątku.
Pochodzenie nazwy:
Nazwa ostracyzm wywodzi się od ceramicznych naczyń lub skorup (ostrakonów), na których głosujący wyskrobywali imiona tych, których uważali za zagrożenie dla demokracji.
Ostracyzm bywa również nazywany sądem skorupkowym. Procedury te budziły wiele wątpliwości — ponieważ społeczność stosująca ostracyzm nie była wykwalifikowana, by stanowić prawo.
Nie było trybunału, nie było stron postępowania — głosowanie więc często mogło wykazywać świadomą lub nieświadomą stronniczość.
Procedura głosowania:
Głosowanie odbywało się na ateńskiej agorze.
Wówczas eklezja rozpatrywała sprawę ostracyzmu, odbywało się to na wiosennym zgromadzeniu ludowym.
Następnie zadawano pytanie, czy wśród obywateli nie ma osoby podejrzanej o chęć przejęcia władzy. Odpowiedzi w formie tak lub nie, bez podawania konkretnych imion, miały sugerować, czy należy kogoś wytypować w ramach wykluczenia ze społeczności.
Kiedy odpowiedzi były twierdzące, zwoływano sześć miesięcy później tzw. „ostrakoforię”, czyli specjalne zgromadzenie na agorze, któremu przewodniczyło dziewięciu archontów.
Wtedy każdy z obywateli pisał na glinianej skorupie nazwisko jednego obywatela, o którym sądził, że zagraża państwu, a następnie zanosił ją do specjalnego miejsca na agorze, otoczonego ogrodzeniem.
Następnie archonci przeliczali głosy, odkładając skorupy z poszczególnymi imionami.
Głosowanie miało charakter tajny, a urzędnicy pilnowali, aby nikt nie wrzucił więcej niż jednej skorupy.
W celu przeprowadzenia ostracyzmu niezbędne było zebranie 6000 głosów obywateli biorących udział w zgromadzeniu.
Jeżeli padło 6000 głosów, osoba, która otrzymała ich najwięcej, musiała w ciągu 10 dni opuścić miasto.
Współcześnie ostracyzm oznacza „bojkot towarzyski” — nieprzyjęcie lub wykluczenie kogoś przez otoczenie. Jest to również najprostsza forma wydania wyroku na osobę, której winy trudno udowodnić.
W czasach obecnych niektóre organizacje religijne niestety stosują ostracyzm — wówczas pewna grupa osób uzurpuje sobie prawo wydawania osądu nad drugim człowiekiem i wyklucza z grupy religijnej człowieka, który według opinii tych zwykłych ludzi sprzeniewierzył zasady organizacji.
Taką osobę pozbawia się wszelkich praw funkcjonowania w danej grupie religijnej, a także pozostawia się ją bez możliwości kontaktu z rodziną, gdyż jakikolwiek bliski kontakt jest nie do przyjęcia przez niektóre organizacje religijne i byłby źle odbierany, napiętnowany lub korygowany.
A co najgorsze — kontakt ten byłby uznany za złamanie praw Bożych i brak aprobaty u samego Boga, zgodnie z zasadami danej grupy religijnej.
Dziwi mnie takie podejście i nie potrafię usprawiedliwić osób, które dopuszczają się takich zachowań wobec drugiego człowieka.
Jednak potrafię zrozumieć, że czasami wpływ pewnej grupy religijnej potrafi być tak silny i mocny, że trudno się oprzeć — „bycia innym, wolnym i samodzielnie myślącym człowiekiem”.
Niestety takie rzeczy dzieją się, drodzy, i choć trudno w to uwierzyć, to jednak — niestety — dzieje się to współcześnie.
Kiedy dokonałam osobistej analizy i przeczytałam niektóre z Waszych przykrych doświadczeń ostracyzmu, mogę sobie próbować wyobrazić, jak ciężko musiało niektórym z Was być na sercu.
Odrzucenie to najgorsza kara, jaka może zostać wymierzona przeciwko człowiekowi — zwłaszcza jeśli dotyczy to najbliższych członków rodziny.
Odrzucony człowiek bez względu na decyzję, tj. czy sam odszedł od organizacji religijnej, czy został z niej wyeliminowany
(ograniczony w przywilejach lub wykluczony) nie zasługuje w żadnym wypadku na to, aby być tak niesprawiedliwie potraktowanym.
Owszem, bywają sytuacje, że dana jednostka może dopuszczać się zła, świadomie lub nieświadomie np.:
– oczernia,
– prześladuje innych,
– wpływa destrukcyjnie na społeczność,
– dopuszcza się czynów działających na szkodę drugiego człowieka poprzez używanie przemocy.
W moim wcześniejszym materiale pisałam dość obszernie o tym, czym jest tak naprawdę empatia społeczna i wsparcie, że często złe zachowania kumulują się w sferze emocjonalnej i takie jednostki prawdopodobnie potrzebują pomocy innych.
Eliminowanie kogoś, kto potrzebuje pomocy, ze społeczności — jest bezduszne i nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością!
Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla ugrupowania religijnego, które stosuje bezduszny ostracyzm — zwłaszcza jeśli kara wykluczenia ze społeczności religijnej dotyczy osób poszkodowanych przez życie, skrzywdzonych lub słabych emocjonalnie.
A już nie wspomnę o sytuacjach, kiedy ktoś w żaden sposób nie przyczynił się do wyrządzenia zła komukolwiek ze społeczności religijnej.
Dla przykładu, drodzy, jak niegodziwy jest ostracyzm, postaram się użyć przykładu z prawdziwego życia.
Wyobraź sobie sytuację, drogi czytelniku, że jesteś np. młodą osobą (podaję przykład młodej osoby, choć taka sytuacja może dotyczyć ludzi w każdym wieku).
Młody człowiek, który na bazie swojego niewielkiego doświadczenia nigdy nie zetknął się z organizacją religijną, która potrafi bardzo dobrze podporządkować jednostki w danej społeczności oraz wpływać umiejętnie na uczucia emocjonalne, zaczyna interesować się tym, co organizacja przekazuje, czego uczy i czego wymaga.
Z czasem, zachwycony jej walorami, przyłącza się do danej organizacji religijnej.
Spędza czas z tymi ludźmi i tylko z nimi.
Spędzanie czasu z osobami, które są poza organizacją, raczej nie jest wskazane według zasad organizacji, ponieważ nadwyręża to uznanie w oczach samego Boga.
Młody człowiek uczęszcza na spotkania religijne, udziela się i ma w tej społeczności w jego osobistym odczuciu wspaniałych przyjaciół.
Oprócz spotkań religijnych spotyka się również z tymi ludźmi prywatnie.
Poświęca cały swój cenny czas, a wszystko robi dla dobra właśnie tej społeczności!
Czas mija szybko i tak upływają lata…
W międzyczasie na świat przychodzą jego dzieci, które wychowuje zgodnie z wartościami i zasadami społeczności, w której jest.
Oddaje tej organizacji religijnej praktycznie połowę swojego życia.
Przekazuje swoje oddanie, wiarę, energię i wszystko, co najlepsze.
Każdy dzień i prawie każdą chwilę swojego cennego czasu.
Uczy dzieci żyć według zasad organizacji.
Rodzina i przyjaciele będący wyznawcami tych samych poglądów zapewniają swoje oddanie.
Z dumą oraz wsparciem są z tym człowiekiem, ponieważ jest ich „bratem” i podziela te same poglądy, wartości i wyznanie.
Jednak pewnego dnia decyduje, że odchodzi od organizacji religijnej.
Decyduje, że to koniec, a powody odejścia pozostawia w swoim sercu, w pełni ufając, że Bóg będzie z nim na zawsze, gdyż:
„Bóg jest miłością i kocha wszystkich ludzi — i nikogo też nie dyskredytuje.”
Organizacja religijna ma jednak surowe zasady i tych, którzy się odłączyli sami (ponieważ tak zadecydowali), lub tych, których wykluczono przez samą organizację (wykluczenie przez sędziów lub zarządców danej organizacji religijnej — zazwyczaj jest to grupa kilku osób, czasami nazywa się ich również „starsi”), traktuje całkowitym odrzuceniem ze społeczności, czyli tzw. ostracyzmem.
Każdy członek ugrupowania religijnego przestaje utrzymywać kontakt, ponieważ wierzy głęboko, że wszelki kontakt z takim człowiekiem będzie ukarany gniewem Bożym.
Człowiek, który cieszył się z bycia członkiem społeczności przez wiele lat, lub przez połowę swojego życia szacunkiem, oddaniem i przyjaźnią — zostaje w jednej chwili, w momencie odejścia lub wykluczenia, całkowicie z niej wyeliminowany.
Wyrzucony jak niepotrzebny i zużyty papier do śmietnika — w jednej chwili.
Rodzina, która również przestrzega zasad organizacji, przestaje utrzymywać kontakt z taką osobą.
Co czujesz, drogi czytelniku, teraz, kiedy przeczytałeś to, co napisałam powyżej?
Być może jesteś zdziwiony lub nie dowierzasz, że takie sytuacje mogą mieć miejsce… prawda?
No właśnie — mnie samej jest trudno to zrozumieć, a to tylko pewna część materiału, który przygotowałam — materiału opartego na prawdziwej historii.
Jak zatem wyjaśnić taką bezduszność pewnych ugrupowań religijnych?
Zaślepienie religijne? A może głupota lub naiwność ludzka? Czy może jednak jest to bezwarunkowa, głęboka wiara… – hm?
Dla mnie osobiście nikt nie ma prawa wydawać osądu nad drugą osobą.
Zwłaszcza w zakresie jej osobistych wyborów, sposobu życia i decyzji.
Każdy z nas osobiście decyduje, jak będzie żyć — prawda, drodzy?
Różne osobiste decyzje człowiek podejmuje każdego dnia i za wszelkie decyzje ponosi osobistą odpowiedzialność, a każdy z osobna dźwiga swój własny ciężar.
Zachodzi pytanie:
Zarządcy lub tzw. sędziowie danej organizacji religijnej, czy choćby tzw. starsi, czy mają prawo osądzać innych ludzi? (Pragnę podkreślić, że w większości są to zwykli ludzie, którzy nie mają odpowiednich kwalifikacji z zakresu sądownictwa).
Uważam osobiście, że nie mają takiego prawa!
Prawo wydawania osądu nad innymi osobami — już w czasach starożytnych w wielu przypadkach było bardzo krzywdzące, często niesprawiedliwe, nie zawsze oparte na konkretnych faktach.
Często pomówienia, oszczerstwa lub inne okoliczności bardzo łatwo podkopywały godność jednostki, która na bazie odmiennego podejścia do życia wybrała niekoniecznie schemat zgodny z daną grupą społeczną, w której żyła.
Znam przypadki osób, które pod wpływem odrzucenia, niestety targnęły się na swoje własne życie.
Osobiście znałam przypadek pewnej młodej kobiety, która odeszła z tego świata, ponieważ w organizacji religijnej,
w której przebywała, nie znalazła tego, czego poszukiwała.
Za swój indywidualny sposób myślenia poniosła udrękę, odrzucenie, a nawet próbę odebrania jej dziecka przez rodzinę, która była wręcz fanatycznie religijna.
Czasami różne sytuacje życiowe potrafią wpływać na zachowanie i motywy postępowania danej jednostki.
Ważne jest wówczas to, aby taka osoba mogła odczuć wsparcie i realną pomoc, a nie tylko słowa pociechy, które często w przypadku osób zmagających się z trudnościami, depresją lub nawet chorobą psychiczną — mogą być niewystarczające.
Niepojęty natomiast jest dla mnie fakt, kiedy najbliższa rodzina, wyznająca te same poglądy religijne, stosuje wobec innego członka rodziny ostracyzm.
Zarządcy, czy tzw. starsi danej organizacji religijnej, raczej nie przejmują się zbytnio życiem jednostki, która doznaje osobistych udręk.
Dlatego uważam, że rodzina opierając się na empatii, zgodnej z własnymi przekonaniami powinna w takim momencie odpowiednio zareagować.
Jednak w tak zamkniętych ugrupowaniach, w moim odczuciu, zanika prawdziwe poczucie wsparcia, a istnieje jedynie strach — obawa, co powiedzą inni członkowie organizacji, jeśli np. zarządcy lub „starsi” dowiedzieliby się o takich kontaktach.
Przeraża mnie, drodzy, fakt, że tak inteligentna rasa, jaką jest człowiek, może pozbawić się samodzielnego myślenia — a jednak.
Mówienie o miłości Bożej, a postępowanie zgodnie z tymi zasadami to dwie różne kwestie.
Bóg jest prawdziwą miłością.
Kocha ludzi i wspiera ich poprzez cudowną moc energii Bożej, nikogo nie poniża i nikogo nie faworyzuje.
Każdy człowiek w oczach Bożych jest równy i ważny.
I bardzo ważny aspekt:
Bóg nikogo nie odrzuca, gdyż nie ma w Nim nienawiści i nie stosuje ostracyzmu.
To właśnie ziemski i słaby człowiek tworzy wiele praw i reguł, które często niewiele mają wspólnego z prawdziwym i szczerym dobrem wobec drugiego człowieka.
Stosowanie ostracyzmu to bezduszność, którą nie tylko ciężko zrozumieć tym, którzy kierują się prawdziwym współczuciem i szczerą miłością, ale też trudno ją zaakceptować!
Dlatego, drodzy, każdy, kto doświadczył takiego odrzucenia, może przeżywać bardzo trudne chwile.
Doświadczenie z organizacją, która nie jest wyrozumiała, a kieruje się jedynie sztywnymi schematami, to udręka w ciele.
Dziękuję Wam serdecznie, że niektórzy z Was napisali do mnie o swoich osobistych przeżyciach.
Człowiek potrzebuje drugiego człowieka.
Potrzebuje wysłuchania, wsparcia i współczucia.
Cieszę się również, że wielu z Was dzielnie stawiło opór organizacji i przestało się bać.
Dla mnie osobiście — energia za pośrednictwem wszechświata istnieje i otacza każdą jednostkę, która nosi w sercu dobro.
Jeśli jakaś organizacja religijna odrzuca kogoś, tzn. wyklucza ludzi ze swojej społeczności, bo tak w ich mniemaniu postrzegane jest dobro innych członków, to czy nie można śmiało powiedzieć, że jest to rodzaj sekty?
Kto stoi za takim traktowaniem ludzi?
Bóg, który jest prawdziwą miłością?
Czy może siły zła i ciemności?
Specjaliści z zakresu psychologii i psychiatrii potwierdzają, że proces zaufania jednostki, otwarcia się i powierzenia swoich obaw, z jakimi się zmaga, jest złożony i często przebiega w kilku etapach.
Czasami mija nawet rok, zanim ktoś zdobędzie zaufanie, aby otworzyć się przed całkowicie obcą osobą, ponieważ nie jest łatwo mówić o trudnych przeżyciach.
Czasami pewne aspekty związane z cierpieniem, depresją lub lękiem — nie są wyjawiane nawet najbliższej rodzinie.
Jeśli zatem specjaliści muszą z cierpliwością i współczuciem oczekiwać, aż dana jednostka się otworzy, to jak skomentować zachowanie tzw. zarządców lub starszych, którzy nie mają żadnych specjalistycznych uprawnień, a wymuszają prywatne i poufne zwierzenia ?
Zwierzenia, które tłumaczą niestety w wielu przypadkach decyzje o przebaczeniu (wówczas dana jednostka może pozostać w organizacji religijnej) lub wykluczeniu kogoś, w zależności od przewinienia.
Na szczęście są ludzie, którzy potrafią przejawiać prawdziwą miłość bez względu na wszystko.
Tacy ludzie noszą w swoim sercu prawdziwe dobro, nikogo nie dyskwalifikują i nikogo nie odrzucają.
Serce dobrego człowieka wypełnione jest myślami:
– „czynienia dobra” – w każdym tego słowa znaczeniu.
Tak naprawdę tacy ludzie są prawdziwym błogosławieństwem.
Kończąc, drodzy, ten materiał, pragnę wszystkim ludziom, którzy zostali poszkodowani, tzn. potraktowani niesprawiedliwie, podziękować za odwagę i siłę.
Jeśli ktoś chciałby podzielić się swoim doświadczeniem, to zapraszam do kontaktu.
Autor:
Katarzyna Fabczak